Sylwester Ołdak

LINKI
SONDAŻ
Czy lubisz nieść pomoc dzieciom?
tak, bardzo
czasami
umiarkowanie
raczej rzadko
nie lubie
Strona główna › Reportaże
Środa,   5 Października 2011

U naszych bogdanowskich przyjaciół

W poniedziałek wróciliśmy z kolejnej wyprawy do Bogdanowa na Białorusi. Przypomnę, że w tej maleńkiej wiosce znajduje się jedyny rodzinny dom dziecka w tym kraju. Od 10 już lat wbrew wszelkim przeciwnościom, z heroicznym wręcz poświęceniem prowadzą go dwie Polki - Helena Dworecka i Teresa Czarniawska, które mają pod opieką ósemkę dzieci.

Od lewej: Wadim, Alosza, Mikołaj, Tatiana
Fot. Archiwum
Dom w Bogdanowie odwiedzamy od czterech lat starając się być przynajmniej raz w roku. Misja której podjęły się obie panie budzi nasze najwyższe uznanie. Ich siła ducha inspiruje, czułość i troskliwość wobec dzieci, którymi się opiekują wzrusza do łez, a szczera serdeczność, którą ofiarowują każdemu gościowi onieśmiela.

Odwiedzając Bogdanowo za każdym razem przywozimy dzieciaczkom różne przydatne rzeczy. Tym razem nasz przyjazd był szczególnie oczekiwany ponieważ upadek wartości białoruskiego rubla wywindował ceny większości towarów. Mieszkańcom bogdanowskiego domu przywieźliśmy środki chemiczne i czystościowe, słodycze, ubrania, przybory szkolne i książki. W tym roku w organizacji darów pomogło nam Centrum Inicjatyw Międzykulturowych z Warszawy, którym kieruje Małgorzata Klepacka.

A co nowego dzieje się w Bogdanowie? W 2011 roku, w bogdanowskim domu nastąpiły duże zmiany. Ania - najstarsza wychowanka - wyszła w Grodnie za mąż a Janek - jej brat zdał na studia informatyczne na grodzieński uniwersytet i od września mieszka w akademiku. Liczba mieszkańców bogdanowskiego domu nie zmniejszyła się jednak. W styczniu bogdanowska gromadka powiększyła się o rodzeństwo - pięcioletniego Wadima i siedmioletniego Aloszę. Pani Helena wzięła ich z tzw. prijutu - tymczasowego domu dziecka znajdującego się w odległym o dwadzieścia kilometrów od Bogdanowa Wołożynie. Rodzice chłopców to alkoholicy, niezainteresowani losem własnych dzieci. W rodzinnym domu chłopców wszystkie meble zostały sprzedane na alkohol a Wadim i Alosza spali po prostu na gołej ziemi ponieważ nawet podłoga, została zerwana żeby starczyło na wódkę. Dlatego też przez pierwszy miesiąc życia w bogdanowskim domu chłopcy nie chcieli spać w swoich łóżeczkach. Schodzili z nich i kładli się w rogu pokoju na podłodze. Pani Helena musiała czuwać aż usną i w nocy przenosić śpiących braci do łóżeczek. Teraz, po pół roku życia w bogdanowskim domu Wadim i Alosza nie tylko śpią w swoim pokoju na wygodnych łózkach, nie tylko posługują się nożem i widelcem ale mówią też do pani Heleny "mamo".

Od lewej: Aleksandra, Paulina
Fot. Archiwum
Na początku tego roku, niedługo po pojawieniu się Wadima i Aloszy w domu, Bogdanowo odwiedziła dziennikarka z Polski - pani Marta Rebzda - która przygotowała przejmujący reportaż o bogdanowskim domu, wyemitowany na falach polskiego radia. Można go odsłuchać pod tym linkiem - Matka Helena z Białorusi.

Poza tym w bogdanowskim domu wszystko toczy się stałym rytmem. Przetwory na zimę zostały już przygotowane. Powidła ze śliwek, jabłek i gruszek, owocowe kompoty, kwaszone ogórki, marynowane pomidory i papryki oraz wiele, wiele innych stoi na półkach bogdanowskiej spiżarni. Niewiadomo ile tych słoików jest gotowych. Pani Helena straciła rachubę po osiemsetnym. W ich przygotowywaniu uczestniczyli wszyscy mieszkańcy domu. Dziewczynki myły warzywa i owoce, obie panie obierały je i kroiły a chłopcy umieszczali je w słoikach.

Drewniane szczapki też są gotowe. W zgrabnych stosikach stoją wzdłuż ściany obórki. Zazwyczaj panie same rąbią drewno w lesie, ładują na przyczepę i wiozą kilka kilometrów do domu. W tym roku dwóch motocyklistów z Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego - Paweł i Andrzej - przyjechali i wyręczyli panie w przygotowaniu drewna na zimę. Chłopaki przerzucili też z łąki do obórki kilkaset kilogramów siana dla królików.

Bogdanowski dom czeka teraz na zimę. Wszyscy zastanawiają się jak ciężka będzie w tym roku. Czy taka jak w zeszłym, z mrozami dochodzącymi do 25 stopni poniżej zera czy lżejsza. Obie panie boją się silnych opadów śniegu i związanych z nimi przerw w dostawie prądu bo i ogrzewanie, i pompa wodna działa na prąd. Zawierzają jednak, że Bóg nie opuści ich w potrzebie.

Źródło:  "Expatria.pl"      
Strona do druku - Strona do druku
Najnowsze informacje z kategorii: "Reportaże"
· Pomoc dla domu dziecka w Słowiańsku na Ukrainie
· Ukraina 2014 - wyprawa Expatrii
· Lato w Bogdanowie
· Dom miłosierdzia - Białoruś
· Nagroda Fundacji ''Polcul'' dla Heleny Dworeckiej



Nie ponosimy odpowiedzialności za treść komentarzy
Szukaj komentarzy | Zarejestruj nicka | Zobacz wszystkie
Komentarzy: (1)
Jest wiecej rodzinnych domow dziecka
'~Magda Hillar' o 2011-11-25 11:30:50 [ Zgłoś ]
Szanowni Panstwo,

wiem, ze funkcjonuja tez inne rodzinne domy dziecka na Bialorusi, poniewaz Niemiecka Sluzba Maltanska, w ktorej pracuje, pomaga zarowno w Bogdanowie jak i w Ljubaniu.



Głównym celem statutowym Expatrii jest pomoc dzieciom ze wschodu. Na naszą pomoc mogą liczyć osoby indywidualne jak i dzieci z domów dziecka. Dlatego jeśli drogi jest Ci los polskich, chorych dzieci z kresów, pamiętaj o przekazaniu 1% podatku na stowarzyszenie pomocy dzieciom - Expatria. Dzięki waszym darowiznom możliwe są: rehabilitacja dzieci, zakup sprzętu medycznego, pomoc chorym dzieciom i leczenie dzieci z krajów byłego ZSSR. Nie bądź obojętny!

Prawa autorskie © Stowarzyszenie Expatria. Wszystkie prawa zastrzeżone. Andrzej Perczyński.
O nas | Kontakt
generowanie strony: 3,13