SONDAŻ
Czy lubisz nieść pomoc dzieciom?
|
|
|
Piątek, 26 Września 2003
Leczenie dzieci chorych na gruźlice - Szpital w Otwocku
Jadąc z Warszawy Wałem Miedzyszyńskim w kierunku południowo-wschodnim mijamy piękne willowe miasteczko Józefow i wkrótce dojeżdżamy do Otwocka. Obie miejscowości, Otwock i Józefow, położone są wśród sosnowych, żywicą pachnących lasów i znane od dawien dawna ze wspaniałego klimatu. Choroby dróg oddechowych leczono tu od pokoleń. Utarło sie powiedzenie: "sam klimat tam leczy". A gdy Warszawa stała sie wielką aglomeracją, Otwock nazywano "płucami Warszawy."
W książkach krajoznawczych, starych podręcznikach medycznych, a także powieściach obyczajowych znaleźć można liczne na ten temat wzmianki, choćby w znanych utworach wspaniałego pisarza, laureata literackiej Nagrody Nobla (1978), Isaaca Bashevis Singera, ktory urodził się i mieszkał w Warszawie do czasów okupacji hitlerowskiej. Dowiadujemy się między innymi, że miejsce to przed II Wojną Światową cieszyło się tak wielkim powodzeniem, iż, w natenczas drewnianych otwockich domkach - pokoje trzeba bylo wynajmować na wiele miesiecy przed planowanym terminem. Warto wspomnieć, że w okresie międzywojennym, z inicjatywy pani marszałkowej Aleksandry Piłsudskiej, wybudowano tu pierwszy sanatoryjny pawilon dla osób chorych na płuca.
Tu właśnie, w Otwocku, leczymy nasze chore na gruźlice dzieci, przyjeżdżające w coraz większych grupach ze Wschodu w ramach polonijnego programu "Uratować Życie". Niestety, gruźlica stała się znów poważnym zagrożeniem życia i szerzy sie zwłaszcza wśród dzieci przebywających w dużych zbiorowiskach, a więc przede wszystkim w sierocińcach, wśród dzieci niedożywionych, pozostających w warunkach urągających zasadom higieny. Na leczenie tych sierot wydajemy w tej chwili gros zebranych pieniędzy. W roku 2002 leczyliśmy dzieci z Polskiej Szkoły w Tbilisi (Gruzja) oraz i sierocińców na Litwie. W roku 2003 przyjeżdżają znów sieroty z Litwy. Ilość zakażonych gruźlicą dzieci w litewskich sierocińcach sięga 50%. Cieszy fakt, że szereg osób z Polonii kanadyjskiej odwiedza dzieci w Otwocku podczas swoich własnych bytności w Polsce. Dzieci witają nas, jak własną rodzinę - jak rodzinę, która pomaga im odzyskać zdrowie.
Ordynator Oddziału, dr Krasińska, oraz cały zespół lekarski dr Muszyńska, dr Borowa i dr Jaroszewska-Cieślińska, to lekarze o ogromnym doświadczeniu i wielkim sercu. Dr Cieślinska jest w sposób szczególny związana z tym miejscem, bowiem ojciec jej, znany i ceniony warszawski pediatra, dr Franciszek Jaroszewski, był tu pierwszym polskim dyrektorem po II Wojnie Światowej, gdy Szwedzi wybudowali w Otwocku (w okolicy zwanej popularnie Teklinem) ośrodek dla leczenia gruźlicy dziecięcej. Zwano to miejsce wówczas wioską polsko-szwedzką. Obok swej pracy zawodowej dr Jaroszewski zajmował się także higieną szkolną i roztaczał swą opiekę nad domami dziecka. Kochany przez dzieci, za swe zasługi został w r. 1990 odznaczony przez Kapitułę Orderu Uśmiechu.
Dziecięcy pawilon przeciwgruźliczy przyjęło się w Otwocku nazywać "Szpitalikiem w Teklinie". Tekst zamieszczony poniżej napisała na moją prośbę dr Jaroszewska-Cieślińska, aby przyblizyć nam warunki, w jakich dzieci tu przebywają. Zanim go przeczytamy, chciałabym zwrócić uwagę na bardzo istotny aspekt medyczny. Mianowicie, zarówno pod względem diagnostycznym, jak i leczniczym, gruźlica dziecięca ma swoją specyfikę. Nie można tak zwyczajnie przenieść całej medycznej wiedzy, metod diagnostycznych i sposobu leczenia z człowieka dorosłego na dziecko. Gruźlica dziecięca, to poprostu osobny dział.
Z pewnością każdy rodowity mieszkaniec Otwocka lub osoba związana ze służbą zdrowia wie, czym jest "Szpitalik w Teklinie". Jest on obecnie jedynym specjalistycznym oddziałem szpitalnym leczącym dzieci z chorobami płuc, jaki pozostal w Otwocku.. Mija właśnie rocznica jego istnienia. Tradycją otwockiego rejonu jest to, że słynie w Polsce jako ośrodek pulmonologiczny, uzdrowisko o niepowtarzalnym klimacie, już wiele lat temu zalecane osobom chorym na astmę, gruźlice i inne choroby dróg oddechowych. Tradycje te kontynuował kompleks sanatoryjno-szpitalny dla dzieci, wybudowany w roku 1946 przez Szwedów przy ulicy Borowej. Szczytowy okres dzialalności tej placówki ciągnął się od końca lat czterdziestych aż po koniec lat siedemdziesiątych. W owym czasie liczba łóżek szpitalnych sięgała 600. Szpital leczył dzieci z terenów północno-wschodniej Polski.
Pierwszy murowany budynek powstał w Teklinie w roku 1954. Celem tej oddzielnej budowy było odizolowanie dzieci chorych zakaźnie, hospitalizowanych na Borowej, przy jednoczesnym zapewnieniu im możliwie najlepszych warunków leczenia. Infrastruktura i całe zaplecze oddziału spełniało bardzo rygorystyczne na ten czas przepisy sanitarne, każda sala miała już wtedy oddzielną łazienkę, toaletę oraz przestrzeń (śluzę) łączącą sale z korytarzem. Ze względu na sytuację epidemiologiczną w ówczesnej Polsce, Szpitalik pracował na potrzeby całego rejonu.
W roku 1992 zlikwidowano drewniane pawilony szpitalne przy ulicy Borowej. Jednak nasz Szpitalik w Teklinie pozostał i stał sie jedynym obiektem pediatryczno-pulmonologicznym w Mazowieckim Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy. Leczone są tu dzieci do 16-go roku życia z chorobami układu oddechowego, w tym z gruźlicą. Oddział położony jest w ogrodzonym parku leśnym, w oddaleniu od drogi, poza aglomeracja miejska, a jednoczesnie blisko Warszawy. Pozostaje takze w oddaleniu od pawilonów z tzw. otwartą gruźlicą. Dzieci przebywają w bezpiecznych warunkach, mogą spacerować, korzystacć z placu zabaw i z boiska. Niemowlęta w ciepłe dni wystawiane są w łóżeczkach na taras. Sama infrastruktura budynku, między innymi bezpośrednie wyjście na taras z każdej salki, jest unikalna i zapewnia dobre warunki dla całodobowego kontaktu matki z chorym dzieckiem, zarówno w salce, jak i na dworze, co jest niezwykle ważnym elementem w procesie terapeutycznym.
Dzieci w wieku przedszkolnym mają zapewnioną opiekę wychowawczyń, starsze zaś dzieci przechodzą program szkolny. Z dziećmi współpracują pedagodzy i psycholodzy; organizują wspólne zabawy i gry, dzieci mają również zapewniony dostęp do gier i ćwiczeń komputerowych. Wszystko to, a przede wszystkim wspoólna praca całego zespołu medycznego, począwszy od pielęgniarek, salowych, fizjoterapeutki, do lekarzy, a takze ciepła atmosfera Szpitalika owocuje nie tylko dobrymi kontaktami z leczonymi tutaj dziećmi i ich rodzinami, ale także zainteresowaniem sponsorów oraz powiązaniami z innymi placówkami medycznymi. Szpitalik znalazł się w grupie 20 wyróżnionych oddziałów dziecięcych spośród 200 biorących udział w konkursie organizowanym przez Polskie Towarzystwo Pediatryczne pod hasłem "A w naszym szpitalu jest najlepiej". Wysoki poziom świadczonych specjalistycznych usług medycznych sprawia, że oddział w Teklinie współpracuje z klinikami Akademii Medycznej w Warszawie, z oddziałami dziecięcymi innych szpitali, oraz poradniami pulmonologicznymi. Szereg organizacji i osób prywatnych, zwłaszcza z grona rodziców leczonych na oddziale dzieci, stara sie wesprzec finansowo Szpitalik, co niejednokrotnie pomagało już Szpitalikowi w zaopatrzeniu w nowoczesną aparaturę diagnostyczną i leczniczą. Od dawna jednak wymaga doinwestowania sam budynek. Osoby zainteresowane wspieraniem Szpitalika prosimy o bezpośredni kontakt z ordynatorem Oddzialu lub Dyrektorem Szpitala pod telefonami: +48-22-779-02-00 lub +48-22-77936-33.
Czerwiec 2003, budynek Szpitalika doczekal sie wreszcie remontu. Dobiega on wlaśnie końca. Dzieci zostały chwilowo umieszczone w budynku zastępczym, zaś do nowo-wyremontowanych sal powrócą w lipcu. Sponsorzy są w dalszym ciągu mile widziani (chodzi o drobny sprzęt medyczny oraz bardziej nowoczesne wyposażenie dziecięcych pokoi, sali zabaw i wewnątrz-szpitalnej szkoły).
J.W
Źródło: "Expatria.pl"
|
|
Nie ponosimy odpowiedzialności za treść komentarzy
szpitalik w otwocku
Nie wiem czy autor tekstu byl w tym szpitalu ale ja wlasnie z tego szpitala wyjachalam. jestem matka rocznego dizecka ktore bylo leczone w tym szpitalu. Warunki w szpitalu sa na poziomie tragicznym, salowe i pielegniarki minely sie chyba z powolaniem, sa nie mile, krzycza na dzieci a rodzicow traktuja jak niedojrzalyvh pacjentow. ogoleni panuje tutaj nielad organizacyjny, zeby dowiedziec sie czeogs wiecej o chorobie dziecka trzeba zalewac pytaniamni lekarza ktory krecac nosem zdawkowo udziela odpowiedzi. nie ma tytaj systemu codzinnych obchodow lekarzy, co utrudnia z nimi kontakt. mali pacjenci sa caly dzien zostawieni sami sobie, czasami tylko organizowane jest jakies wyjscie poza teren szpitala, ktory jest zapuszczony i wcale nie taki odelgly od ulicy. ulica bowiem znajduje sie jakies 10 metrow od bramy wjazdowej ktora jest wiecznie otwarta co juz jest zagroznieniem zycia dzieci. matki nie maja dostepu do zadnego sklepu gdyz najblizszy znajduje sie prawie dwa kilometry drogi od szpitala przez ruchliwa szose bez chodnika a nawet pobocza. do tego dochodzi jeszcze ladowanie po kilku pacjentow do jednej malej izolatki, a wszystko dlatego ze ministerstow zdrobwia juz dawno zapomnialo o tym ze dziecie choruja na gruzlice i ze jest to poawany problem w naszym kraju.
powinnam jeszcze wpsomniec o tym ze jest problem z lekami a zeby moc leczyc dziecko dalej po hospitalizacji trzeba pisa wnioski o sprowadzenie lekow z za granicy ale pozostawie to juz bez komentarza bo po akurat przechodzi juz ludzkie pojecie.
|
|
|