Sylwester Ołdak

LINKI
SONDAŻ
Czy lubisz nieść pomoc dzieciom?
tak, bardzo
czasami
umiarkowanie
raczej rzadko
nie lubie
Strona główna › Reportaże
Poniedziałek,   26 Maja 2008

List z Bogdanowa

W maju bieżącego roku zamieściliśmy artykuł o działalności Stowarzyszenia Expatria w katolickim czasopiśmie "Ave Maria" wydawanym przez Archidiecezję Mińsko - Mohylewską. Miesięcznik, poświęcony życiu Kościoła Katolickiego na Białorusi, zawiera artykuły dotyczące głównych świąt katolickich, rozważania o prawdach wiary, wywiady z księżmi i inne ciekawe publikacje traktujące o życiu religijnym na Białorusi.

Wychowankowie Pani Heleny
Fot. Archiwum
W artykule o Expatrii opisaliśmy cele stowarzyszenia oraz przedstawilismy nasze dotychczasowe działania. Artykuł kończył apel z prośbą o zgłaszanie się rodziców bądź opiekunów chorych dzieci polskiego pochodzenia mieszkających na Białorusi.

Niespełna dwa tygodnie po ukazaniu się artykułu do naszego biura dotarł list. Korespondencja pochodziła z Bogdanowa - niewielkiej wsi białoruskiej położonej 100 kilometrów od Mińska.

List napisała Pani Helena Dworecka, która wraz ze swoją przyjaciółką Panią Teresą Czerniawską od lat zajmuje się wychowaniem i opieką nad porzuconymi przez rodziców dziećmi. Obu paniom udało się wspólnymi siłami wyremontować dom w Bogdanowie, w którym obecnie przebywa ósemka dzieci w wieku od trzech do piętnastu lat. Część z tych dzieci cierpi na różne schorzenia i Expatria zamierza sfinansować im leczenie oraz rehabilitację w najlepszych ośrodkach u nas w kraju. Obecnie czekamy na dokumentacje medyczną dzieciaków, o którą poprosiliśmy Panią Helenę.

List Pani Heleny w całości transkrybowaliśmy i zamieściliśmy poniżej. Dzięki informacjom zawartym w korespondencji można więcej dowiedzieć się o warunkach życia na Białorusi oraz o losie mieszkających tam naszych Rodaków niż z niejednego naukowego opracowania. Więcej nawet, niż z wycieczki za wschodnią granicę. Ale oprócz czysto informacyjnych zalet tej korespondencji, oprócz jej warstwy faktograficznej, wyłania się z niej coś jeszcze bardziej wartościowego. To coś, co nam, zapracowanym, zabieganym, krzątającym się wokół własnych, codziennych spraw zazwyczaj umyka z pola widzenia. To bezinteresowna, stała i niewzruszona gotowość do pomocy innym. Tym, z którymi los obszedł się jeszcze gorzej niż z nami, a którzy bez naszej pomocy nie unieśli by ciężaru który przypadł im w udziale. Pani Helena znosi swoją dolę z godnością, nieznużenie starając się zapewnić swoim podopiecznym godne warunki życia, wychowując ich jednocześnie w duchu wartości najwyższych.

List urzekł nas spokojem, skromnością, pokorą wobec zrządzeń losu ale i zawartą w słowach Pani Heleny siłą woli i wiernością najważniejszym wartościom etycznym. Jesteśmy pewni, że i Wam, czytającym, wyda się taki sam.

Jeżeli chcielibyście w jakiś sposób pomóc nam nieść pomoc dzieciakom wychowywanym przez Panią Helenę, zgłoście się do naszego Stowarzyszenia.

"Serdecznie witamy z ziemi białoruskiej! W katolickim czasopiśmie Ave Maria, które redagują na Białorusi, przeczytaliśmy krótką informację o Waszym Stowarzyszeniu.

Wychowankowie Pani Heleny
Fot. Archiwum
Ja, która piszę ten list mam na imię Helena Dworecka, jestem katoliczką i Polką, urodzoną na ziemi białoruskiej. Moi rodzice też byli Polakami. Nieżyjący już tata w swoim czasie służył w Wojsku Polskim. Ale my zawsze mówimy, że my jesteśmy ludźmi bez Ojczyzny, bo w Polsce na nas mówią – Białorusini, a na Białorusi – my jestesmy Polacy. I tak to jest w tym życiu.

Obecnie ja żyję i pracują w jednej z białoruskich wiosek, która nazywa się Bogdanowo. Jest to bardzo mały punkt zamieszkania. Żyją przeważnie ludzie starsi. W tej właśnie wiosce zorganizowałam dom dla dzieci porzuconych. Początki były trudne. Dom i całe obejście były rozwalone. Trzeba było dużo pracy i dobrych ludzi, żeby dom ten przygotować do zamieszkania. Pierwszymi mieszkankami były samotne staruszki. Było ich osiem. Kilka lat temu zmarła ostatnia. I wtedy tu przyszły biedne, pozostawione przez rodziców dzieciaki. W tej chwili jest ich też osiem. Trzeba było dużo wycierpieć od władz, wysłuchiwać wszelakich pogróżek, by dom pozostał i zaistniał jako dom dla sierot. Ale to wszystko pozostawiamy Panu Bogu. Wyrosłam w takim państwie, gdzie człowiek jest niczym, że traktuje się go gorzej jak zwierzę, gdzie nie ma szacunku i ludzkiej godności. Widzę to na codzień, z tym żyję i przyjmuję to.

W tej chwili warunki życiowe mamy dobre. Odbudowany dom, część domu została dobudowana. W domu mamy wodę, centralne ogrzewanie, telefon, zaplecze sanitarne. Dzieci mają swoje pokoje, mają zabawki, chodzą do przedszkola i do szkoły. Koło domu mamy ziemię, sami ją uprawiamy i tak z bożą pomocą żyjemy. Jest nas tu dwie: ja i moja koleżanka Teresa Czerniawska. Poświęciliśmy swoje życie dla biednych i chcemy im jakoś pomóc w ich biedzie. Wszystko czynimy w Imię Boże i dla Boga. Życie tu jest bardzo trudne, są duże problemy, ale jesteśmy przekonani, że Pan nad wszystkim czuwa.

Do całego Stowarzyszenia Expatria chcemy zwrócić się z prośbą o pomoc. Większość naszych dzieci jest poważnie chora. Niektóre są skaleczone w dzieciństwie przez rodziców. Jedna dziewczynka ma odmrożone ręce i nogi, chłopczyk znowu, ma problemy z kręgosłupem i nosi specjalny gorset. Dzieciaki chorują na nerki, płuca, oczy. Pomagamy im w tych ich chorobach jak możemy, ale na dobre badanie i leczenie niestety jesteśmy za słabe.

Wszystkie prawie nasze dzieci są ochrzczone w kościele. Wychowujemy je w duchu religii katolickiej i polskich tradycji, bo to się praktykuje w naszym domu. Starszy nasz wychowanek Jasio czyta po polsku. Młodsze towarzystwo uczymy polskiego alfabetu, bo same czujemy się Polkami i dzieci rosną w tym duchu. Nasi chłopcy są ministrantami w kościele a dziewczynki bielankami. Wszystkie dzieci pochodzą z rodzin z problemami alkoholowymi. Korzeni ich nie znamy, o rodzicach wiemy tylko tyle że są pozbawieni praw rodzicielskich.

Troje dzieciaków wzieliśmy prosto z ulicy, tak, że o ich korzeniach nam nie wiadomo, dzieci potrzebowały pomocy i to było wystarczającym argumentem dla nas. Za kilka tygodni jeden z naszych wychowanków – Mikołaj, będzie miał bardzo poważną operację na płuca. Tu niby leczenie jest bezpłatne, ale bez płacenia nic się nie zrobi. Lekarze stwierdzili, że operacja nie będzie prosta, a rehabilitacja też będzie wymagała poważnego podejścia.

Tak pokrótce wygląda nasze życie. Ufamy, że spotkamy się ze zrozumieniem. Obiecujemy naszą modlitwę w intencji wszystkich członków Stowarzyszenia. Niech Pan hojnie błogosławi Waszej pracy, a Maryja, Królowa Polski towarzyszy wszystkim członkom zawsze i wszędzie. Czekamy na odpowiedź.

Zostańcie z Bogiem. Z darem modlitwy i wdzięczności

Helena Dworecka i Teresa Czerniawska."


Adres bogdanowskiego domu:

222 344 Bogdanowo 21
Wolozhinskij rejon
Minskaja oblast
Bialoruś


Konrad Pruszyński

Źródło:  "Expatria.pl"      
Strona do druku - Strona do druku
Najnowsze informacje z kategorii: "Reportaże"
· Pomoc dla domu dziecka w Słowiańsku na Ukrainie
· Ukraina 2014 - wyprawa Expatrii
· Lato w Bogdanowie
· Dom miłosierdzia - Białoruś
· Nagroda Fundacji ''Polcul'' dla Heleny Dworeckiej



Nie ponosimy odpowiedzialności za treść komentarzy
Szukaj komentarzy | Zarejestruj nicka | Zobacz wszystkie
Komentarzy: (2)
podziwiam was dziewczyny
'~wlodek' o 2008-12-07 21:28:39 [ Zgłoś ]
zycze wam powodzenia dzieci wszedzie na swiecie sa jednakowe piekne usmiechniete pomimo cierpienia jakie ich nieraz spotyka ...dzieci sa najwazniejsze na ile bede mogl to wam pomoge
Pomagamy
'~Krzysztof z Biłgoraj' o 2010-01-08 19:44:08 [ Zgłoś ]
Pomagamy na miarę naszych możliwości ( tego nie można określić materialnie).
Sam fakt, że pomoc trafia w "dobre ręce" daje nam tak zwane spełnienie dobrze wykonanej pracy.
TAK TRZYMAJMY :)



Głównym celem statutowym Expatrii jest pomoc dzieciom ze wschodu. Na naszą pomoc mogą liczyć osoby indywidualne jak i dzieci z domów dziecka. Dlatego jeśli drogi jest Ci los polskich, chorych dzieci z kresów, pamiętaj o przekazaniu 1% podatku na stowarzyszenie pomocy dzieciom - Expatria. Dzięki waszym darowiznom możliwe są: rehabilitacja dzieci, zakup sprzętu medycznego, pomoc chorym dzieciom i leczenie dzieci z krajów byłego ZSSR. Nie bądź obojętny!

Prawa autorskie © Stowarzyszenie Expatria. Wszystkie prawa zastrzeżone. Andrzej Perczyński.
O nas | Kontakt
generowanie strony: 0,04